{index_ob_css}{index_ob_js}
Powróć do: Teatr w Remizie 2009

"Janusz Stolarski F. Nietzsche - „Ecce homo”

Janusz Stolarski

Janusz Stolarski
F. Nietzsche - „Ecce homo”


Monodram Janusza Stolarskiego będący adaptacją „Ecce homo” Nietzschego pomyślany został jako monolog samego filozofa. Nietzsche w tym przedstawieniu, to postać naznaczona pięknem tragizmu, a równocześnie pełna inteligentnego dowcipu. Pokazana w dwóch wcieleniach, dwóch aspektach osobowości: szaleństwie i geniuszu. Z jednej strony mamy do czynienia z wykładającym swe prawdy, błyskotliwym, pełnym energii filozofem, z drugiej - szaleńcem bełkocącym niezrozumiałe słowa, szukającym ucieczki od sennych koszmarów w wielkiej, drewnianej skrzyni. Znakiem szaleństwa jest również sam strój - długa, obszerna koszula nocna o podwiniętycyh rękawach, które później zamieniają się w rękawy kaftanu bezpieczeństwa.
Zmaganie się dnia z nocą, światła z ciemnością jest jednocześnie zmaganiem się życia ze śmiercią. Problemy, które Nietzsche niemal obsesyjnie poruszał w swoich pismach, ujmowane często w postaci przeciwieństw: rozum - instynkt, cierpienie i rezygnacja - życie, poprzez odniesienie do biografii konkretnego człowieka staje się konkretne i namacalne.
Efekt niezwykłej sugestywności rysunku postaci uzyskał Stolarski przede wszystkim dzięki swej ekspresji aktorskiej, napięciu i koncentracji. Aktorstwo dramatyczne wzbogacił o środki właściwe pantomimie. Ruchy rąk często przypominają system znaków teatru wschodniego (na przykład zatrzymane na moment gesty tworzące jakby oddzielne figury). W surowej, czystej przestrzeni, którą wypełnia jedynie ciemna, masywna skrzynia, na tle czarnych zasłon, doskonale zostaje uwypuklona ekspresja, momentami prawie nagiego, ciała aktora. Gdy klęka, opiera głowę o podłogę, by kołysząc się uderzać rytmicznie raz stopami, raz czołem o deski sceny, odczuwamy niezwykłą cielesność i bliskość postaci. Przez cały czas jesteśmy świadkami walki z obłędem, chorobą rozkładającą organizm wbrew woli życia i instynktowi, a przede wszystkim zmagania się życia ze śmiercią. Cisza zapada nagle po ostatnich słowach aktora i po opadnięciu wieka skrzyni, z którą mocował się Nietzsche, jest ona bardzo przejmująca. Przestrzeń, którą jeszcze przed chwilą wypełniało w sposób bardzo namacalny, ciało pełne ruchu oraz słowa i myśli żywego człowieka, teraz tchnie pustką i martwotą. Pozostały tylko nieme przedmioty i coraz odleglejsze echo uderzenia wieka, zamykającego, skrzynię na wieki.
Olga Marcinkiewicz, „Teatr” 1991, nr 9.