Wiesław Komasa
„Yorick - spowiedź błazna”
W. Szekspir
Spektakle 27 i 29 lipca
„Błazen, czyli wielki mędrzec”
Znakomity aktor w sposób mistrzowski wciela się w błazna - najbardziej skomplikowaną i wielobarwną osobowość spośród postaci dramatu Szekspira.
Mottem monodramu mogłoby być słynne stwierdzenie Jakuba z komedii „Jak wam się podoba”, że „świat jest teatrem, aktorem ludzie”. Trzeba jednak inteligencji Wiesława Komasy,żeby udowodnić w to tak niejednoznaczny, dający do myślenia i przejmujący sposób.
Aktor, zgodnie z Chaplinowską receptą, od początku łamie przyzwyczajenia widzów. Zaskakuje ich, pojawiając się nie tam, gdzie go oczekiwali, i mówiąc niekoniecznie to, co chcieliby usłyszeć. Jest bo wiem mędrcem - ale i desperatem - który ukrywa swoją mądrość pod błazeńską maską, żeby nakłonić możnych tego świata do opamiętania. Z założenia nie może więc być grzeczny.
Komasa posłużył się scenariuszem Andrzeja Żurowskiego opartym, na popularnej na świecie, choć w Polsce prawie nieznanej konwencji stand-up comedy. Ów gatunek „komedii na stojaka” polega na tym, że wykonawca, wyłowiony światłem punktowego reflektora, zabawia ze sceny widzów wesołymi monologami, dowcipnymi anegdotami, żartobliwymi wierszykami czy piosenkami. Czasem bywa nieprzyjemny, mówiąc im rzeczy denerwujące, niewygodne i niemiłe. Przekomarza się, drażni, a nawet obraża.
Klasa aktorska Komasy polega na tym, że nie zatraca miary. Doskonale wyczuwa moment, w którym należy się wycofać, dodać do swojej roli akcent autoironiczny. Dać do zrozumienia, żeśmy wszyscy w końcu ulepieni z tej samej gliny, słabi i niedoskonali.
Z zafascynowaniem oglądało się jego pulsującą emocjami grę. Z wprawą prestidigitatora owijał sobie widzów dookoła palca, zmuszając ich do gremialnego śmiechu, to znów do nagłego zawstydzenia i spojrzenia w głąb własnej duszy.
Precyzyjnie skonstruowana i świetnie poprowadzona rola przywodziła namyśl osiągnięcia arcymistrzów: Jerzego Treli w „Wielkim kazaniu księdza Bernarda” Kołakowskiego czy Tadeusz Łomnickiego w „Ostatniej taśmie Krappa” Becketta i w „ Ja, Feurbach” Dorsta.
Zewnętrzne podobieństwo Komasy - Yoricka do Łomnickiego sprawiało zresztą że łapałem się na swoim de’javu. Jednak w kreacji, która Komasa pokazał w warszawskim Teatrze Studio, nie było cienia naśladownictwa wielkiego artysty. Wiesław Komasa przez godzinę odgrywał po swojemu potraktowaną Błazna, co jest przeżyciem tej miary, że nie wolno go przegapić.
„Rzeczpospolita”
Janusz R. Kowalczyk
„Komasa snuje tę opowieść nieustannej zamienianym i kapryśnym rytmie w ten sposób odziera nas ze złudy pewności. Prawda jest pstrokata i ciągle odkrywana na nowo, niczego nie można być pewnym, bo - jak powiada Makbet zwiedziony proroctwami czarownic”. I to jest tylko we mnie czego nie ma”. Z tej linijki tekstu uczynił Komasa wyznanie wiary człowieka wiecznie głodnego życia i poznania tak namiętnie Fausta i tak przewrotnie Yorick. Świadomego, że prawdę można ugniatać, wywracać, unieważniać, ale mimo to człowiekowi który nie chce biernie podawać się biegowi życia, nigdy nie przechodzi apetyt na prawdę, czyli nieśmiertelność, najbliżej tej tęsknoty wedle Szekspira, jest błazen, czyli aktor.
„Przegląd"
Tomasz Miłkowski