9 maja 1945 roku - tuż po zakończeniu II Wojny Światowej, Hel poddał się i teren dawnego Rejonu Umocnionego Hel zajęło Wojsko Polskie. Zastało tam wielką mnogość obiektów militarnych budowanych od lat dwudziestych, aż do końca wojny. Największe z tych budowli - to 6 obiektów pozostałych po zdemontowanej mamuciej baterii niemieckiej 406mm Schleswig Holstein - dwa magazyny, trzy stanowiska artyleryjskie i wieża kierowania ogniem.
W miarę jak wojsko od kilkunastu lat zaczęło redukować swoją liczebność na terenie Helu tereny te przestały być pilnowane i rozpoczęła się rabunkowa dewastacja wszystkiego, co dało się sprzedać na złom. Najbardziej ucierpiała wieża i porzucone, otwarte stanowisko "Bruno" - wycięto niemal wszystkie elementy metalowe, wyrwano instalacje, zanieczyszczono pomieszczenia i korytarze. Powstał istny tor przeszkód dla pojawiających się coraz liczniej prawdziwych miłośników militariów, a nie złodziei żyjących z ich sprzedaży.
Doszło do tego, że widząc postępującą dewastację i znikanie z dnia na dzień bezcennego, niepowtarzalnego wyposażenia bunkrów, grupka miłośników helskich militariów, która później utworzyła Sekcję Militarną Stowarzyszenia "Przyjaciele Helu", zaczęła samowolnie demontować i ukrywać elementy wyposażenia, by choć doraźnie uchronić je przed bezpowrotnym zniszczeniem. Także dzięki staraniom tej grupy osób, przedwojenne polskie budowle militarne oraz stanowiska Baterii Schleswig-Holstein udało się wpisać do rejestru zabytków, co niestety w żaden sposób nie zwiększyło możliwości ich praktycznej ochrony.
Wieża kierowania ogniem to drugi z obiektów Muzeum Obrony Wybrzeża. Są to pomieszczenia dowodzenia najwiekszej na świecie baterii 406mm Schleswig-Holstein, zamienione na ekspozycje muzealne.
Wieża Dalmierza - na szczycie wieży, ponad helskim lasem umieszczony jest taras widokowy, z którego widać morze, cypel i zatokę.
Bateria nr 31 im. Heliodora Laskowskiego - najpotężniejsza na Helu, więcej - najpotężniejsza
i jedyna taka w całej przedwojennej Polsce - zwana od 1937 roku imieniem jej twórcy, kmdr Heliodora Laskowskiego, składała się z 4 armat Boforsa wz. 30 o kalibrze 152,4mm - zlokalizowanych na potężnych żelbetowych stanowiskach na samym skraju cypla półwyspu helskiego, stąd zwyczajowo nazywa się ją "baterią cyplową".
22 września 2007 roku na uporządkowanym i odrestaurowanym własnymi siłami Muzeum Obrony Wybrzeża, dzięki wsparciu sponsora - Dyrekcji Generalnej Poczty Polskiej - stanowisku nr 4 baterii Laskowskiego, odbyły się uroczyste obchody 100 - lecia urodzin jej legendarnego dowódcy, kapitana Zbigniewa Przybyszewskiego.
Stanowisko jest udostępnione do zwiedzania dla turystów w sezonie letnim - w godzinach pracy naszego muzeum. Oprócz powojennej armaty B - 13 można w podziemiach stanowiska obejrzeć mini-wystawę poświeconą dowódcy baterii - kpt. mar. Zbigniewowi Przybyszewskiemu.
1 stycznia 2007 roku minęła 70 rocznica nadania Baterii Cyplowej imienia Heliodora Laskowskiego. Większość osób wielokrotnie słyszała to nazwisko nie wie jednak, kim był patron jedynej i największej w przedwrześniowej Polsce baterii i czym zasłużył sobie na ten zaszczyt. Urodzony w 1898 roku Heliodor Laskowski skończył studia wojskowe jako inżynier artylerii morskiej we francuskich wyższych szkołach wojskowych.
Mimo młodego wieku, dzięki ogromnej wiedzy, energii i pracowitości został jako kapitan marynarki szefem służby Artylerii i Uzbrojenia w Kierownictwie Marynarki Wojennej RP. Po wyzwoleniu Polski w 1918 roku artyleria nadbrzeżna praktycznie nie istniała.
H. Laskowski udowadniał, że trzeba stworzyć na Helu silnie uzbrojona bazę lądową, pod której skrzydła mogą się schronić jednostki floty w razie potrzeby remontu, zaopatrzenia lub innych problemów.
To właśnie Laskowski uznał proponowany francuski sprzęt za przestarzały i przełamał monopol Francji na dostawy uzbrojenia doprowadzając do rezygnacji z zakupu francuskich dział i to dzięki jego staraniom Marynarka Wojenna RP zawarła 20.12.1933 roku umowę na dostawę czterech armat szwedzkiej firmy Bofors wz. 30 kalibru 152,4mm z terminem realizacji 26 miesięcy.
W czerwcu i wrześniu 1935 roku cztery armaty 152,4 mm, zakupione w Szwecji w firmie Bofors, znalazły się po próbach poligonowych nadzorowanych także przez H. Laskowskiego w Gdyńskim porcie, przywiezione w dwu ratach transportowcem Marynarki Wojennej ORP WILIA - frachtowcem zbudowanym w 1906 roku.
Armaty dostarczono koleją do Helu i wyładowano na stacji PKP.
Na stanowiska baterii leżace ok. 1200m od stacji PKP transportowano je po ułożonej z podkładów kolejowych drodze na specjalnie skonstruowanych saniach przetaczanych na stalowych rurach 100mm.
Transportu dokonywano w pełnej tajemnicy i maskowaniu - niemiecki wywiad aż do poddania sie Helu nie znał ilości i lokalizacji dział.
Bateria otrzymała nr 1 i we wrześniu 1935 roku przeprowadziła próbne strzelania.
Tymczasem, nękany ciężką chorobą nerek H. Laskowski wyjechał na kurację klimatyczną do Egiptu, gdzie zmarł 12 kwietnia 1936 roku w wieku zaledwie 38 lat.
W tym czasie helskie baterie odbywały już liczne strzelania do celów morskich, powietrznych a także naziemnych (w kierunku Juraty) Strzelania te odbywały się po zakończeniu sezonu turystycznego, na ogół w godzinach rannych, w przerwach kursowania pociągów.
Czyniąc zadość wnioskowi kolegów i przyjaciół dowódca MW kontradmirał Jerzy Świrski nadał uroczyście 31 baterii dział na cyplu helskim imię Heliodora Laskowskiego dnia 01.01.1937 roku, uznając w ten sposób zasługi tego wybitnego oficera.
Pod koniec 1938 roku kapitan marynarki Zbigniew Przybyszewski, ze względu na znakomitą opinię, którą wyrobił sobie jako oficer i świetne wyniki strzelań artyleryjskich dowodzonych przez niego marynarzy - artylerzystów, został mianowany dowódcą baterii Laskowskiego - 31 Baterii Artylerii Nadbrzeżnej na Helu.
Gorące lato 1939 roku przynosi wzrost napięcia i kolejno ogłaszane mobilizacje częściowe. Stan baterii zwiększono - miała zwalczać wrogie jednostki floty i wspierać obronę przeciwdesantową i przeciwlotniczą półwyspu, natomiast jej własna pozycja była osamotniona i musiała liczyć wyłącznie na własne siły.
1 września 1939 roku Niemcy rozpoczynają atak na Polskę. Ogromną cześć ciężaru obrony cypla przejęła natychmiast bateria Laskowskiego nie dopuszczając w pobliże wielokrotnie lepiej uzbrojonych okrętów niemieckich.
Już 3 września miał miejsce pojedynek artyleryjski, w którym polskie pociski trafiły w maskę działa niszczyciela Leberecht Maass. Trafienie w maskę działa "Leberecht Maassa" zgłosił zarówno dowódca baterii im. Laskowskiego kpt. Zbigniew Przybyszewski oraz niemiecki kontradmirał Lütjens. Przez wiele dni bateria Laskowskiego toczyła pojedynki artyleryjskie - przede wszystkim z pancernikami Schleswig-Holstein i Schlessien.
Rano 25 września pancerniki zdołały się prawidłowo wstrzelać i pociski kalibru 280mm zaczęły wybuchać na terenie baterii. Jeden z nich trafił w betonową platformę działa nr 3, powodując śmierć dwuch marynarzy i poważnie raniąc kilku innych. Eksplozja uszkodziła maskowanie, a gruz i odłamki zablokowały mechanizmy działa. Kolejny pocisk unieruchamia czasowo działo nr 1, a jeden z odłamków rani kierującego ogniem na nieosłoniętej wieży kpt. Przybyszewskiego. Pozostałe dwa działa strzelają nieustannie uzyskując trafienie w niemiecki pancernik. Schleswig-Holstein stawia zasłonę dymną, a bateria przenosi ogień na Schlesiena. Chwilę potem, o godzinie 11:18, oba niemieckie okręty przerywają pojedynek i wycofują się poza zasięg polskiej baterii. Niemieckie okręty łącznie wystrzeliły 159 pocisków kalibru 280mm i 209 pocisków kalibru 150mm. Dwa uszkodzone działa baterii Laskowskiego zostały wkrótce uruchomione, a rannego dowódcę zastępuje kpt. Bohdan Mańkowski. 28 września kpt. Przybyszewski opuszcza szpital wbrew zakazowi lekarzy i wraca z ręką na temblaku do dowodzenia baterią.
Legendy o bohaterstwie kpt. Przybyszewskiego, to nie tylko ten spektakularny powrót do akcji. To przede wszystkim to, że jako lubiany i cieszący się wielkim zaufaniem dowódca przez cały czas trwania walk nie dopuścił do moralnego rozkładu podległych sobie pododdziałów. Marynarze baterii wiedzieli o załamywaniu się frontów, o szybkim postępie wojsk niemieckich, o przypadkach rebelii i buntów na samym Helu - lecz sami do końca uważali się za niepokonanych, i nie dopuszczali do siebie myśli o przegranej.
Zwycięskie pojedynki z niszczycielami, równorzędna walka z dysponującymi ogromną siłą ognia pancernikami, udana obrona przeciwlotnicza - oto niezaprzeczalne sukcesy marynarzy 31 baterii cyplowej, dowodzonej przez oficera, który swą postawą reprezentował w ich oczach coś więcej, niż tylko zwyczajną, pozbawianą wyobraźni odwagę. Kpt. Przybyszewski umiejętnym szkoleniem i własnym przykładem wpoił tym ludziom morale, pozwalające im mobilizować się maksymalnie w okrutnych warunkach walki z nawałą wroga i do końca zachować pełną zdolność operacyjną baterii.
Tymczasem wojska polskie, dodatkowo zaatakowane już 17 września od wschodu przez Związek Radziecki, cofały się przed atakami wojsk niemieckich i radzieckich poza granice kraju. Poddała się Warszawa, padł Modlin, dalsza walka nie miała sensu.
Nadeszła kapitulacja...
W nocy z 1 na 2 października załoga baterii cyplowej rozpoczyna niszczenie swoich stanowisk - centrali artyleryjskiej, dalmierzy, przyrządów celowniczych. Dwa zamki dział zostały zniszczone, a dwa pozostałe wymontowane i zatopione w morzu. Spalono wszystkie szyfry, podobnie jak cześć akt i dokumentów.
Jak zanotował kpt. Przybyszewski:
"2.X wpłynęły do portu okręty niemieckie, załoga przed odmarszem do niewoli odśpiewała hymn narodowy".
Z relacji bosmana Pawlikowskiego:
"Wkrótce nadjechali samochodami niemieccy oficerowie, wysiedli, zbliżyli się do dowódcy, oficer niemiecki zasalutował i wyjął papierośnicę częstując kapitana papierosem, ten jednak energicznie odmówił, co nam się bardzo podobało".
Dalej opowiada tę scenę Franciszek Fenikowski (Kaloszem do Skandynawii):
Chwilę później Niemiec butnie wykrzyknął: "Zdać broń!"
"Wtedy Zbigniew Przybyszewski pobladł. Z zaciśniętymi wargami wystąpił z szeregu. Niewprawnie manewrując jedyną zdrową ręką odpiął kordzik. Niemiec wyciągnął rękę by go odebrać. Ale ranny obojętnie minął krzykacza. Podszedł do krawędzi nadbrzeża, tam gdzie lśniły wilgocią żelazne łby cumowniczych polerów i z rozmachem cisnął broń w morze".
Ten symboliczny gest mówi więcej niż wiele słów…
Podczas okupacji Przybyszewski był więziony w oflagach X B Nienburg, XVIII B Spittal, wreszcie II C Woldenberg (Dobiegniew). Z tego ostatniego dwukrotnie próbował uciec - raz podkopem, drugi raz ukrywając się na wyjeżdżającej z obozu ciężarówce.
Przebieg działań wojennych we wrześniu 1939 roku potwierdził słuszność koncepcji Laskowskiego - Hel bronił się długo i skutecznie, przeciwko wielokrotnie silniejszemu przeciwnikowi, poddając się po 32 dniach tylko ze względu na bezsensowność dalszej obrony i dalszego ponoszenia strat w ludziach.
Zbigniew Przybyszewski po wojnie wrócił do Polski, awansował na komandora porucznika. W 1952 roku został aresztowany przez wojskowa bezpiekę - "Główny Zarząd Informacji" - i po miesiącach tortur stracony w wyniku fałszywego, stalinowskiego procesu. Zrehabilitwano go formalnie w 1956 roku.
Zarząd Muzeum Obrony Wybrzeża Stowarzyszenia "Przyjaciele Helu" jednogłośnie przyjął komandora Zbigniewa Przybyszewskiego na patrona muzeum.
Po nieudanych (głównie ze względów politycznych) próbach odnowienia kontaktów z firmą BOFORS przedwojenne armaty o kalibrze 152,4mm podjęto decyzję o zastąpieniu wyeksploatowanych dział Boforsa radzieckimi armatami morskimi B - 13 kalibru 130 mm.
Dwa historyczne działa Boforsa przekazano - jedno do Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, a drugie do Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni. Fragment lufy z komorą zamkową z trzeciego działa, fragment mechanizmów i część pancerza znajdują się w skansenie Muzeum Obrony Wybrzeża w Helu.
Na odnowionych stanowiskach ustawiono 4 działa 13 BAS (Baterii Artylerii Stałej) - armaty morskie B - 13 kalibru 130 mm (lufy długości 50 kal) produkcji radzieckiej. Ich zasięg maksymalny wynosił 25km, a skuteczny 19km.
W 1974 roku, rozformowano w Polsce wszystkie Baterie Artylerii Stałej.
W 1977 roku zaprzestano konserwacji dział, porzucając je na pastwę losu....
W latach 90-tych większość armat rozebrano na złom, bądź przekazano do muzeów. Na stanowisku nr 3 pozostawiono jedno działo B-13 - mozna je podziwiac do dziś.
Z końcem 2006 roku rozwiązano w Helu 9 Flotyllę Obrony Wybrzeża - Marynarka Wojenna definitywnie opuszcza Hel, pozbawiając pozostająca na nim obiekty nawet symbolicznej opieki przed złodziejami, złomiarzami i dewastacją.
Obiekty baterii Laskowskiego, od kilku lat opuszczone, zaniedbane i zdewastowane, są - mimo tego - celem podróży niewyobrażalnie wielkiej ilości turystów polskich, pielgrzymujących tutaj nie tylko z całej Polski, ale i z całego świata, aby osobiście zobaczyć tę najsłynniejszą baterię polską.
Bateria Laskowskiego to jedyny zabytek militarny tak wysokiej klasy w Polsce - może być śmiało porównywany z rangą słynnego "Szczerbca".
Muzeum Obrony Wybrzeża Stowarzyszenia "Przyjaciele Helu" wystąpiło 1.IX.2012 roku z inicjatywą przywrócenia oryginalnego działa Boforsa na jego historyczne stanowisko. Wszędzie na świecie - armata stojąca na swoim oryginalnym stanowisku jest niezwykle cenną rzadkością - a co dopiero armata z tak bogatą i piękną historią.
Powrót armaty z baterii Laskowskiego na jej oryginalne stanowisko powinien stać się wielkim świętem, symbolem praktycznego patriotyzmu, dowodem naszej pieczy o historię i uczczeniem nie książkowych, a na prawdę istniejących helskich bohaterów - z dowódcą tej baterii, zamordowanym potem w stalinowskiej Polsce komandorem Zbigniewem Przybyszewskim na czele.
Obiekty byłej baterii Schleswig-Holstein:
- Stanowisko B2 - BRUNO (Największe jednopoziomowe stanowisko artyleryjskie świata-główna siedziba MOW)
- Dziewięcio - poziomowa wieża kierowania ogniem
- Dwa magazyny amunicyjne - mieszczące Muzeum Kolei Helskich (oddział MOW)
- Stanowisko B3 - CAESAR (poza specjalnymi imprezami dostępne tylko z zewnątrz)
- Stanowisko B1 - ANTON (w adaptacji na biuro i magazyny MOW)